Oto oczekiwana, lub nie ostatnia część dosyć smutnych opowiadań o Niallu i jego przyjaciółce. Mam nadzieję, że spełni wasze oczekiwania. Jestem na maxa zajęta i Caroline też, więc nie liczcie, na imaginy pojawiające się zbyt często jak na razie. Narka kochani. Pozdro. ♥
-Dzisiaj została przewieziona do szpitala dziewczyna. Trafiła tam w stanie ciężkim, z powodu przedawkowania amfetaminy oraz alkoholu. Jest na skraju załamania nerwowego, spowodowanego utratą bardzo ważnej osoby-przyjaciela i boryka się z depresją od wielu lat. Jej rodzice sądzą, że jesteś tą osobą i ona potrzebuje twojego wsparcia.-kobieta podała gwiazdorowi zdjęcie pięknej nastolatki, a jego dłoń zacisnęła się na nim. Nikt nie zauważył, ale on ukradkiem, z bólem spojrzał na mężczyznę w średnim wieku, który stał na uboczu, o imieniu Paul, a ten lekko pokręcił głową. Dziewczyna z fotografii z promiennym uśmiechem patrzyła się na chłopaka, bezgłośnie mówiąc "To ja!". Prezenterka podała mu jeszcze jedną fotografię, na której była ta sama bohaterka, tym razem blada, wychudzona, z zamkniętymi oczami, a jednak ta sama. Jej nieosłonięte ramiona były całe w charakterystycznych sińcach od wbijanych w nie strzykawek. Jego serce zostało rozbite na tysiąc kawałków, bo wiedział, że to jego wina, ledwo powstrzymał łzy, kiedy zobaczył tatuaż z napisem:" Upadłe anioły nie latają." Odciął jej skrzydła. To jego wina.
-To smutne, że ludzie doprowadzają się do takiego stanu. Przykro mi. Nie znam tej dziewczyny. -odpowiedział z lekkim uśmiechem. Paul uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-Nie jestem pewna, czy mogę ci wierzyć. Wzruszyłeś się.
-A kto by się nie wzruszył ?-nawet nie miał siły się uśmiechać. Za to, ta odpowiedź zadowoliła pytającą.
-Awwww, jesteś takim słodkim i wrażliwym i ...-zaczęła zmieniać temat wychwalając celebrytę.
-To smutne, że ludzie doprowadzają się do takiego stanu. Przykro mi. Nie znam tej dziewczyny. -odpowiedział z lekkim uśmiechem. Paul uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-Nie jestem pewna, czy mogę ci wierzyć. Wzruszyłeś się.
-A kto by się nie wzruszył ?-nawet nie miał siły się uśmiechać. Za to, ta odpowiedź zadowoliła pytającą.
-Awwww, jesteś takim słodkim i wrażliwym i ...-zaczęła zmieniać temat wychwalając celebrytę.
Wywiad się skończył, chłopak wrócił do domu , usiadł na łóżku, schował twarz dłonie i rozpłakał się jak małe dziecko. Wstał i zaczął przeszukiwać gorączkowo szafki. Znalazł dwie małe tableteczki zawinięte w woreczek, szybkim ruchem pozbawił je opakowania i wrzucił do ust. Miały słodki smak, ale po chwili zrobiły się nieznośnie gorzkie, zupełnie jak sława. Połknął je i ruszył do barku. Wybrał pierwszą lepszą butelkę i ruszył do salonu.
"To moja wina." Łyk.
"Moja wina". Łyk
"Moja wina". Łyk
"Chcę poczuć to co ona."Łyk
"Chcę wziąć na siebie ten ból. "Łyk
"Chcę cierpieć."Łyk
"Bo to moja wina."Łyk
A po drugiej stronie ekranu dziewczyna wyłączyła telewizor, odłożyła na miejsce pilota, przwiesiła torebkę przez ramię, podparła się kulą jedną ręką, drugą ściągnęła dłoń matki i wyszła z białej sali. Postanowiła zapomnieć. Na zawsze.
I tak zamienili się rolami, wypełniając pustkę w sercu na różne sposoby.
10 lat później.
-Kurwa, Niall, musimy znaleźć kogoś, kto zapewni nam tymczasowe wsparcie. Znasz kogoś ? Rodzina już nie chce znać żadnego z nas.-warknął mulat, przerywając wcześniejszą czynność, by ponownie przyssać się butelki.
-Ja już nikogo nie znam.-zapewnił brunet o kręconych włosach i mocno wytatuowanym ciele. Farbowany blondyn myślał o jednej osobie. Nie chciał do niej iść, ale potrzebował schowania się przed policją, a tylko ona została. Musi to zrobić. Dla kumpli, których sam w to wkręcił.
-Znam. Pakujcie się, wieczorem wyjeżdżamy.-oznajmił mając nadzieję, że ona nadal tam mieszka, lub jej rodzina. Oby. Ostatnia deska ratunku. Wiedział, że go nie zawiedzie. Kocha go.
***
-Mamo, mogę ciasteczka ?-zapytała słodka 5-letnia szatyneczka, robiąc maślane oczy.
-Po obiedzie kochanie.-odpowiedziała jej równie piękna rodzicielka, opuszką palca przejeżdżając jej po nosie.
-A chociaż jedno ?
-Dobrze, proszę.-podała dziecku herbatnika w czekoladzie i schowała paczkę do szafki. -James!-zawołała męża.
-Już idę kochanie.-wysoki 30-letni mężczyzna, szeroko uśmiechnięty wkroczył do kuchni i usiadł przy stole, pomagając córeczce wdrapać się na wysokie siedzenie.
-Co na obiad kochanie ? Mmmm, czyżbym czuł spaghetti ?-węszył zabawnie nosem, czym rozśmieszył obie kobietki. Starsza zrobiła niby urażoną minę i nałożyła makaron na talerze, po czym nalała na niego sosu i posypała szczodrze serem.
-Zgadłeś głodomorze.-odparła. Nadała wszystkim soku jabłkowego.Usiadła po drugiej stronie stołu i zagadnęła.-Jak tam moi rodzice ? Zadomowili się w nowym lokum ?
-Na początku nie byli zbyt przekonani, szczególnie Stan, ale jak zobaczyli te widoki z okna zmienili zdanie. Stwierdzili, że dobrze będzie im odpocząć od tłocznego miasta. -mimowolnie uśmiechnął się na wspomnie kwaśnej miny teścia.Po namyśle dodał.- Chcieli, też, żebyśmy ich odwiedzili w najbliższym czasie.
-Pojedźmy do dziadków!-wyrwała się malutka Linda.
-Dobrze Li, spokojnie. Na razie zjedzmy.
-Ty musisz dużo jeść, żeby nakarmić jeszcze mojego braciszka.-komicznie pokiwała palcem dziewczynka, co wywołało śmiech u rodziców, ale ta nadal z miną mędrca mówiła.-Nie wiem jak on się tam mieści.-Rozmowy przerwał dzwonek do drzwi.Zdziwiona rodzina popatrzyła po sobie.
-Otworzę.-powiedziała kobieta. Wyjrzała przez judasza. Czas stanął w miejscu. Wróciły wcześniejsze wspomnienia. To nie możliwe. Nie chciała go widzieć. Nie chciała widoku jego lazurowych oczu. Nie chciała jego obecności. Z zamyślenia wyrwał ją głos córki.
-Kto to ?- zawołała Linda, zsunęła się niezgrabnie z krzesła i pobiegła do mamy.-Otwórz mamo.-Jej rodzicielka zrobiła o co prosiła. Jej oczom ukazał się on. Przywołała widok tej samej osoby z porannych wiadomości. Poszukiwany. Teraz nie robił na niej wrażenia. Nie potrzebowała go. Zdała sobie sprawę, z tego, że nic dla niej nie znaczy.
-Melanie ?-zapytał niepewnie z ogromnym bólem na nią patrząc. Poczuła obecność męża za sobą. Przybysz spojrzał na jej córkę.
-Przepraszam, my się znamy ? -zapytała z udawanym zdezorientowaniem.
-Ja...no tak...jasne....przecież-zaczął się jąkać. Zlustrowała go od góry do dołu. Wytatuowane ciało, kolczyki w uchu, nad brwią i w nosie. Schludny i bogaty ubiór, dodawał wszystkiemu nieco lepszego wyglądu. Śmierdział narkotykami i papierosami, dobrze, że nie alkoholem. Pewnie prowadził to wielkie czarne bmw i dla tego był trzeźwy, w miarę.
-Nie wydaje mi się.-odrzekła ostro.
-Potrzebuję twojej pomocy.-nie śmiale wymamrotał.
-Proszę pana, nie znam pana, na prawdę. Co nie zmienia faktu, że widziałam pana w porannych wiadomościach. -ciągnęła kobieta stanowczo.
-Ja...rozumiem twój szok. Ale...ja nie mogę cię zapomnieć, tak mi przykro. Nie chciałem tego.-spróbował inaczej.
-Proszę pana, moja żona twierdzi, że pana nie zna, a ja również widywałem pana jako poszukiwanego. Myślę, że będę zmuszony zadzwonić po policję, jeśli nie da nam pan spokoju.-zaoponował zdenerwowany James.
-Ż...żona ? T..t..to twoje dziecko ?- spojrzał jeszcze raz na dziewczynkę.Jako jedyną nie była skrępowania. Wystawiła do Nialla rączkę.
-Lidia Jessica McFloun dzień dobry.-blondyn chciał ująć dłoń dziecka, ale matka schowała nierozumiejącą nic córkę za siebie.
-Wystarczy. Myślę, że to pomyłka, a moje imię zna pan jedynie z książki telefonicznej lub od sąsiada. Nie znam pana. Żegnam.-zakończyła rozmowę.
-Mel...Mel...proszę cię. To przez to jak się załamałaś taki się stałem....nie mogłem sobie tego wybaczyć...Mel...pozwól mi to naprawić. -błagał. W oddali słychać było syreny policyjne. Harry Styles pochylił się z auta.
-Niall, jedziemy! Stary chodź!-zawołał, ale Horna nadal stał przed drzwiami, wpatrując się w otaczającą się kobietę z nadzieją.
-Nie chodzi mi o kryjówkę, ale o naszą przyjaźń. Zrobię wszystko, żeby to naprawić.-wyszeptał. Bmw z piskiem opon odjechało, zostawiając mężczyznę samego sobie.
-Przykro mi. Na prawdę cię nie znam.-powiedziała kobieta i zamknęła drzwi. Policja podjechała pod dom. Zaraz za dwoma wozami policyjnymi pojawiły się furgonetki telewizji i paparazzi.
-Złapano, już czterech pozostałych członków legendarnego zespołu One Direction, pozostał tylko Niall Horan...-nawijała prezenterka. A Irlandczyk stał tępo upatrując się w drzwi, po czym spuścił głowę, nie odchodząc nawet na krok.
Przypominając sobie.
Te piękne chwile.
Które nigdy nie wrócą.
-Ja już nikogo nie znam.-zapewnił brunet o kręconych włosach i mocno wytatuowanym ciele. Farbowany blondyn myślał o jednej osobie. Nie chciał do niej iść, ale potrzebował schowania się przed policją, a tylko ona została. Musi to zrobić. Dla kumpli, których sam w to wkręcił.
-Znam. Pakujcie się, wieczorem wyjeżdżamy.-oznajmił mając nadzieję, że ona nadal tam mieszka, lub jej rodzina. Oby. Ostatnia deska ratunku. Wiedział, że go nie zawiedzie. Kocha go.
***
-Mamo, mogę ciasteczka ?-zapytała słodka 5-letnia szatyneczka, robiąc maślane oczy.
-Po obiedzie kochanie.-odpowiedziała jej równie piękna rodzicielka, opuszką palca przejeżdżając jej po nosie.
-A chociaż jedno ?
-Dobrze, proszę.-podała dziecku herbatnika w czekoladzie i schowała paczkę do szafki. -James!-zawołała męża.
-Już idę kochanie.-wysoki 30-letni mężczyzna, szeroko uśmiechnięty wkroczył do kuchni i usiadł przy stole, pomagając córeczce wdrapać się na wysokie siedzenie.
-Co na obiad kochanie ? Mmmm, czyżbym czuł spaghetti ?-węszył zabawnie nosem, czym rozśmieszył obie kobietki. Starsza zrobiła niby urażoną minę i nałożyła makaron na talerze, po czym nalała na niego sosu i posypała szczodrze serem.
-Zgadłeś głodomorze.-odparła. Nadała wszystkim soku jabłkowego.Usiadła po drugiej stronie stołu i zagadnęła.-Jak tam moi rodzice ? Zadomowili się w nowym lokum ?
-Na początku nie byli zbyt przekonani, szczególnie Stan, ale jak zobaczyli te widoki z okna zmienili zdanie. Stwierdzili, że dobrze będzie im odpocząć od tłocznego miasta. -mimowolnie uśmiechnął się na wspomnie kwaśnej miny teścia.Po namyśle dodał.- Chcieli, też, żebyśmy ich odwiedzili w najbliższym czasie.
-Pojedźmy do dziadków!-wyrwała się malutka Linda.
-Dobrze Li, spokojnie. Na razie zjedzmy.
-Ty musisz dużo jeść, żeby nakarmić jeszcze mojego braciszka.-komicznie pokiwała palcem dziewczynka, co wywołało śmiech u rodziców, ale ta nadal z miną mędrca mówiła.-Nie wiem jak on się tam mieści.-Rozmowy przerwał dzwonek do drzwi.Zdziwiona rodzina popatrzyła po sobie.
-Otworzę.-powiedziała kobieta. Wyjrzała przez judasza. Czas stanął w miejscu. Wróciły wcześniejsze wspomnienia. To nie możliwe. Nie chciała go widzieć. Nie chciała widoku jego lazurowych oczu. Nie chciała jego obecności. Z zamyślenia wyrwał ją głos córki.
-Kto to ?- zawołała Linda, zsunęła się niezgrabnie z krzesła i pobiegła do mamy.-Otwórz mamo.-Jej rodzicielka zrobiła o co prosiła. Jej oczom ukazał się on. Przywołała widok tej samej osoby z porannych wiadomości. Poszukiwany. Teraz nie robił na niej wrażenia. Nie potrzebowała go. Zdała sobie sprawę, z tego, że nic dla niej nie znaczy.
-Melanie ?-zapytał niepewnie z ogromnym bólem na nią patrząc. Poczuła obecność męża za sobą. Przybysz spojrzał na jej córkę.
-Przepraszam, my się znamy ? -zapytała z udawanym zdezorientowaniem.
-Ja...no tak...jasne....przecież-zaczął się jąkać. Zlustrowała go od góry do dołu. Wytatuowane ciało, kolczyki w uchu, nad brwią i w nosie. Schludny i bogaty ubiór, dodawał wszystkiemu nieco lepszego wyglądu. Śmierdział narkotykami i papierosami, dobrze, że nie alkoholem. Pewnie prowadził to wielkie czarne bmw i dla tego był trzeźwy, w miarę.
-Nie wydaje mi się.-odrzekła ostro.
-Potrzebuję twojej pomocy.-nie śmiale wymamrotał.
-Proszę pana, nie znam pana, na prawdę. Co nie zmienia faktu, że widziałam pana w porannych wiadomościach. -ciągnęła kobieta stanowczo.
-Ja...rozumiem twój szok. Ale...ja nie mogę cię zapomnieć, tak mi przykro. Nie chciałem tego.-spróbował inaczej.
-Proszę pana, moja żona twierdzi, że pana nie zna, a ja również widywałem pana jako poszukiwanego. Myślę, że będę zmuszony zadzwonić po policję, jeśli nie da nam pan spokoju.-zaoponował zdenerwowany James.
-Ż...żona ? T..t..to twoje dziecko ?- spojrzał jeszcze raz na dziewczynkę.Jako jedyną nie była skrępowania. Wystawiła do Nialla rączkę.
-Lidia Jessica McFloun dzień dobry.-blondyn chciał ująć dłoń dziecka, ale matka schowała nierozumiejącą nic córkę za siebie.
-Wystarczy. Myślę, że to pomyłka, a moje imię zna pan jedynie z książki telefonicznej lub od sąsiada. Nie znam pana. Żegnam.-zakończyła rozmowę.
-Mel...Mel...proszę cię. To przez to jak się załamałaś taki się stałem....nie mogłem sobie tego wybaczyć...Mel...pozwól mi to naprawić. -błagał. W oddali słychać było syreny policyjne. Harry Styles pochylił się z auta.
-Niall, jedziemy! Stary chodź!-zawołał, ale Horna nadal stał przed drzwiami, wpatrując się w otaczającą się kobietę z nadzieją.
-Nie chodzi mi o kryjówkę, ale o naszą przyjaźń. Zrobię wszystko, żeby to naprawić.-wyszeptał. Bmw z piskiem opon odjechało, zostawiając mężczyznę samego sobie.
-Przykro mi. Na prawdę cię nie znam.-powiedziała kobieta i zamknęła drzwi. Policja podjechała pod dom. Zaraz za dwoma wozami policyjnymi pojawiły się furgonetki telewizji i paparazzi.
-Złapano, już czterech pozostałych członków legendarnego zespołu One Direction, pozostał tylko Niall Horan...-nawijała prezenterka. A Irlandczyk stał tępo upatrując się w drzwi, po czym spuścił głowę, nie odchodząc nawet na krok.
Przypominając sobie.
Te piękne chwile.
Które nigdy nie wrócą.
Pieniądze.
Używki.
Fałszywość.
Wrogowie.
Konkurencja
Walka o przetrwanie.-to wszystko to sława, nie ma tu miejsca na przyjaciół. Nie ma miejsca na miłość. Nie ma miejsca na życie...
Używki.
Fałszywość.
Wrogowie.
Konkurencja
Walka o przetrwanie.-to wszystko to sława, nie ma tu miejsca na przyjaciół. Nie ma miejsca na miłość. Nie ma miejsca na życie...
Jedyna motywacja do życia - jakikolwiek towar od dealera.
Ten popyt, ta pigułka, ten narkotyk
Te tabletki, kokaina i koniec blanta
Myślałem, że nigdy tego nie zrobię, nie te narkotyki.
Że minie(...)
Dopiero pod wpływem marihuany, patrzysz w lustro mówiąc ' nie wierzę, czym się stałem'
Przysięgałem sobie, że będę kimś,(...)
Sprzedajemy nasze marzenia i potencjał
By uciec dzięki nałogowi,
Trzymaj mnie, trzymaj mnie,
Hollywood, nadchodzimy..."
Maklemore
"Jak długo, jak długo jeszcze będę się staczał
Oddzielał moją stronę, nie
Nie wierzę że jest źle
Podrzynam sobie gardło
To wszystko
(...)
Wlej me życie do papierowego kubka
Popielniczka jest pełna a ja wylewam swoje żale
Ona chce wiedzieć czy wciąż jestem szmatą
Muszę zabrać to na tamtą stronę"
Red Hot Chilli Peppers
"Nie chcę zostać, ale zostać muszę
Narkotyki już naprawdę mają moją duszę
Bo ile razy chcę powiedzieć "nie"
One się nie godzą żebym olał je
I tyle wam powiem jestem frajerem
Narkotyki naprawdę mnie trzymają "
Eminem
"Bo nic nie trwa wiecznie
I oboje wiemy, że nasze serca mogą ulec zmianie
I oboje wiemy, że nasze serca mogą ulec zmianie
(...)
Tkwiliśmy w tym przez tak długi czas
Tylko starając się zabić ból."
Tylko starając się zabić ból."
Guns' N Roses
"Szukając tego, co zwą pozornie szczęściem..."
Ewelina Lisowska