Takie, jednoczęściowe opowiadanko o obiedzie. Mam nadzieję, że się spodoba/wreducha
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Weszłam do domu cała w skowronkach i ruszyłam w stronę salonu. Zdziwiona spojrzałam na rozwalonego na kanapie Louisa.
-Gdzie jest obiad ?-zapytałam zdziwiona. Spojrzał na mnie z jeszcze większym zdziwieniem i rozwalił kolejnego zombiaka, który biegał po ekranie.
-Też chciałbym wiedzieć.-odparł.
-ŻE CO ? Przecież miałeś coś ugotować!-warknęłam.
-Nie, to TY miałaś coś upichcić!- wyłączył konsolę i zdenerwowany walnął joystickiem o poduszkę, po czym tupnął nogą. Wyglądał jak naburmuszony dzieciak. Gdyby nie powaga sytuacji, wybuchłabym śmiechem, a tak to byłam cała czerwona i wyłupiałam oczy, bo ja jestem dyskretną osobą i NA PEWNO nie skapnął się, że chce mi się śmiać.
-Pamiętam, że mówiłam ci rano, żebyś zrobił coś na obiad.-przypomniałam.
-Nieprawda ! To ja to TOBIE mówiłem, chyba coś ci się śniło.- odparł, a ja zamilkłam, przypominając sobie, że kiedy mówiłam to Louiemu po domu latały jednorożce. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na ten mały szczegół, ale teraz wydał mi się dziwnie istotny.
-Ehem, to nie zmienia stanu rzeczy, bo ja przyrządzam jedzenie od... dzisiaj rano, więc teraz twoja kolej. Tak się napracowałam nad śniadaniem.
-No fakt. Ruszyłaś dupę, żeby podejść do lodówki, wyjąć mleko i nalać je do miski z płatkami. Ja to bym nie dał rady.-dogryzł mi. Wow, sam fakt, że powiedział "dupa" mnie zdziwił.
-No wiem, chociaż według mnie jesteś wspaniałym kucharzem. Nikt jak ty nie potrafi ugotować marchewki na surowo.
-No, tak, jednak ty jesteś lepsza kochanie. Tylko zawodowi kucharze umieją spalić wodę, to nie lada wyczyn.
-Wiesz, co ? Zachowujesz się jak bachor. Ja NIGDY bym się z tobą nie droczyła, na błędach trzeba się uczyć a nie he wspominać i ta woda nie była spalona, może troszkę.
-Ja zachowuję się jak bachor ?
-Oj przepraszam, jak wyjątkowo dziecinny bachor. Lepiej ?
-Nie bądź taka do przodu, bo cię z tyłu zabraknie.
-Mi nic nie musi zabraknąć, za to ty masz taki wielki zad, że można by go troszkę zmniejszyć, uciąć, przypalić...
-Nic ci nie odpowiada. Jestem za brzydki, nie umiem gotować, dziecinnie się zachowuję, co jeszcze?
-Trochę za dużo marudzisz i masz fobię na punkcie pasków, marchewek, szelek, własnej dupy...
-Widocznie nie jestem twoim idealnym księciem...-dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nasze słowa raniły nas nawzajem mocniej niż czyny. Spojrzałam w jego cudowne smutne oczy, które zawsze emanują radością, które tak kocham, w te piękne głodne oczy.Loading... Głodne ?BRRRRRRRR, przerwał nam wielki hałas. Spojrzeliśmy na swoje brzuchy i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Jednak po chwili nasz wzrok skierował się na drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Niall. W ręku miał 3 pudełka...
-Przyniosłem wam pizzę...-zaczął. Rzuciliśmy się mu (o ile to możliwe) na szyję.
-Rany dzięki.-odebrałam puda i zajrzałam do jednego. Moim oczom ukazał się piękny widok pustego pudełka. Loading...pustego ?
-Niall ?-zapytał Lou, który zobaczył nędzny obrazek.
-Ale zgłodniałem. W drugim opakowaniu jest chyba kawałek...-Spojrzeliśmy na siebie z Boo.
-Mój!-krzyknęliśmy rzucając się na pudełko.
-Nie, to TY miałaś coś upichcić!- wyłączył konsolę i zdenerwowany walnął joystickiem o poduszkę, po czym tupnął nogą. Wyglądał jak naburmuszony dzieciak. Gdyby nie powaga sytuacji, wybuchłabym śmiechem, a tak to byłam cała czerwona i wyłupiałam oczy, bo ja jestem dyskretną osobą i NA PEWNO nie skapnął się, że chce mi się śmiać.
-Pamiętam, że mówiłam ci rano, żebyś zrobił coś na obiad.-przypomniałam.
-Nieprawda ! To ja to TOBIE mówiłem, chyba coś ci się śniło.- odparł, a ja zamilkłam, przypominając sobie, że kiedy mówiłam to Louiemu po domu latały jednorożce. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na ten mały szczegół, ale teraz wydał mi się dziwnie istotny.
-Ehem, to nie zmienia stanu rzeczy, bo ja przyrządzam jedzenie od... dzisiaj rano, więc teraz twoja kolej. Tak się napracowałam nad śniadaniem.
-No fakt. Ruszyłaś dupę, żeby podejść do lodówki, wyjąć mleko i nalać je do miski z płatkami. Ja to bym nie dał rady.-dogryzł mi. Wow, sam fakt, że powiedział "dupa" mnie zdziwił.
-No wiem, chociaż według mnie jesteś wspaniałym kucharzem. Nikt jak ty nie potrafi ugotować marchewki na surowo.
-No, tak, jednak ty jesteś lepsza kochanie. Tylko zawodowi kucharze umieją spalić wodę, to nie lada wyczyn.
-Wiesz, co ? Zachowujesz się jak bachor. Ja NIGDY bym się z tobą nie droczyła, na błędach trzeba się uczyć a nie he wspominać i ta woda nie była spalona, może troszkę.
-Ja zachowuję się jak bachor ?
-Oj przepraszam, jak wyjątkowo dziecinny bachor. Lepiej ?
-Nie bądź taka do przodu, bo cię z tyłu zabraknie.
-Mi nic nie musi zabraknąć, za to ty masz taki wielki zad, że można by go troszkę zmniejszyć, uciąć, przypalić...
-Nic ci nie odpowiada. Jestem za brzydki, nie umiem gotować, dziecinnie się zachowuję, co jeszcze?
-Trochę za dużo marudzisz i masz fobię na punkcie pasków, marchewek, szelek, własnej dupy...
-Widocznie nie jestem twoim idealnym księciem...-dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nasze słowa raniły nas nawzajem mocniej niż czyny. Spojrzałam w jego cudowne smutne oczy, które zawsze emanują radością, które tak kocham, w te piękne głodne oczy.Loading... Głodne ?BRRRRRRRR, przerwał nam wielki hałas. Spojrzeliśmy na swoje brzuchy i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Jednak po chwili nasz wzrok skierował się na drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Niall. W ręku miał 3 pudełka...
-Przyniosłem wam pizzę...-zaczął. Rzuciliśmy się mu (o ile to możliwe) na szyję.
-Rany dzięki.-odebrałam puda i zajrzałam do jednego. Moim oczom ukazał się piękny widok pustego pudełka. Loading...pustego ?
-Niall ?-zapytał Lou, który zobaczył nędzny obrazek.
-Ale zgłodniałem. W drugim opakowaniu jest chyba kawałek...-Spojrzeliśmy na siebie z Boo.
-Mój!-krzyknęliśmy rzucając się na pudełko.
Widzę, że bardzo dużo osób czyta naszego boga. O komentarzach nawet nie wspomnę -.-
OdpowiedzUsuń