Z okazji nadchodzących wakacji kolejna i już ostatnia część Harrego. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Razem z Wreduchą mamy do was wielką prośbę. Jeśli ktokolwiek czytał jakikolwiek nasz post, niech zostawi w komentarzu chociaż uśmieszek na znak swojej obecności. To dla nas na serio ważne :)
Wstałam i pojechałam za Zaynem. Za mną jechał Harry, a na samym końcu Sophie. Chłopcy wjechali na teren snowparku, a ja usiadłam inteligentnie tuż pod jedną z hop. Odwróciłam się i próbowałam znaleźć wzrokiem koleżankę. Gdy ją zauważyłam zamarłam. Sophie jechała prosto na hopę pod która się znajdowałam.
Wstałam i pojechałam za Zaynem. Za mną jechał Harry, a na samym końcu Sophie. Chłopcy wjechali na teren snowparku, a ja usiadłam inteligentnie tuż pod jedną z hop. Odwróciłam się i próbowałam znaleźć wzrokiem koleżankę. Gdy ją zauważyłam zamarłam. Sophie jechała prosto na hopę pod która się znajdowałam.
C: Sophie jedziesz na hopę!
S: No co ty?!
C: Skręcaj!
S: Skręciłabym. Gdybym tylko umiała! Aaaaaaaaaaaa!
C: Aaaaaaaaaaa!
Po chwili Sophie wjechała na hopę i z wielkim JEBUDUB
wylądowała na mnie.
C: 10 punktów za lot, ale lądowanie jeszcze poćwicz. Ała!
Moje plecy. Zejdź ze mnie, bo mi cycki gnieciesz i będę wklęsła jak Martha.
S: Aż tak źle nie będzie. Chyba…
Przyjaciółka łaskawie zeszła ze mnie i usiadła obok.
Zaczęłyśmy się przyglądać jak chłopcy jeżdżą. Wow! Byli niesamowici! Ja bym tam
nawet nie weszła. Nie każdy ma tak zimną krew jak Sophie i z pełną świadomością
i brakiem jakichkolwiek umiejętności próbuje latać.
C: Przyznaj, że Zayn jest niezły.
S: Pod jakim względem?
C: No ogólnie. Jest przystojny, fajnie jeździ. Jest trochę
chamski, ale gadał to wszystko żeby wkurzyć Harrego, więc w sumie to go lubię.
S: Czeba się z nim umówić na basen i zobaczyć, czy ma klatę.
C: Na pewno ma. Co oznacza, że…
S: Jest idealny
Z: 10 minut przerwy!
H: Hej! Jak się siedzi?
C: Po za tym, że mnie plecy bolą, bo jakiś debil na mnie
wleciał i mokro mi w dupę to całkiem nieźle.
S: Harry. Mam do Ciebie sprawę.
[tego tutaj Carolin nie słyszy, bo Harry i Sophie odchodzą
kawałek]
S: Mamy problem. Carolin chyba się podoba Zayn. Cały czas o
nim gada i się gapi…
H: No to mamy większy problem, bo on raczej nie przepuści
takiej okazji. Ten kretyn zwany potocznie Zaynem też cały czas o niej gada.
Właśnie dlatego mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
S: Kontynuuj
H: Odwrócisz uwagę Zayna od Carolin podrywając go, a ja w
tym czasie będę spokojnie sobie jeździł nie martwiąc się, że ten dupek zabiera
mi sprzed nosa dziewczynę. No i możesz jeszcze coś miłego o mnie wspomnieć przy
Carolin.
S: I co ja mam niby zrobić? Przecież jemu podoba się
Carolin.
H: Zrób cokolwiek. Jemu nie zależy tak naprawdę na Carolin.
A już na pewno nie zależy mu tak jak mnie. On chce ją tylko rozkochać i
podnieść swoją samoocenę. Proszę pomóż mi. Nie chcę jej stracić.
S: Już mnie prawie przekonałeś swoim jęczeniem, ale co ja
będę z tego miała?
H: Murzyna przez 2 dni.
S: No nie wiem.
H: Tydzień
S: Dwa i zrobię co każesz
H: Niech będzie, ale masz go pocałować.
[tutaj już Carolin słyszy wszystko]
Patrzyłam na Sophie
flirtującą z Zaynem. Nie mam pojęcia co ją naszło. Obserwowałam jak się całują,
kiedy podszedł do mnie Harry.
C: Co tam ciekawego Ci Sophie mówiła?
H: W sumie to nic ciekawego. Mówiła mi o swoich paznokciach które trzyma w słoiku po dżemie. Zayn wcześniej opowiadał, że łapie swoje bąki do pustego słoika. Nie sądzisz, że do siebie pasują?
C: Kreatywniejszego pomysłu nie miałeś?
H: Nie, ale teraz mam.
Podniosłam pytająco brew. Harry uśmiechnął się szeroko i zbliżył do mnie obejmując moją talię. Po chwili poczułam słodkie usta loczka. Przyciągnęłam go do siebie chcąc przedłużyć pocałunek. Nie miałam najmniejszej ochoty go kończyć. Staliśmy tak chyba minutę. To była zdecydowanie najlepsza minuta w moim życiu.
H: Ko...
C: Ja Ciebie też
H: To znaczy, że zgadzasz się...
Przerwałam mu pocałunkiem.
H: Rozmumiem, że odpowiedź brzmi tak.
Nagle usłyszałam śmiech Sophie.
S: Słyszeliście go?
Z: Chciałem tylko twój numer to tak wiele?
S: No chyba buta. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Możesz zacząć od bycia moim murzynem.
H: Powodzenia stary. Na pocieszenie to Ci powiem, że obydwoje siedzimy w tym gównie.
S: Zapomniałam. Harry znaj moją dobroć. Zwalniam cię z obowiązków murzyna. Mam nowego, ale będzie zabawa!
Z: Od czego zacząć łaskawco?
C: Co tam ciekawego Ci Sophie mówiła?
H: W sumie to nic ciekawego. Mówiła mi o swoich paznokciach które trzyma w słoiku po dżemie. Zayn wcześniej opowiadał, że łapie swoje bąki do pustego słoika. Nie sądzisz, że do siebie pasują?
C: Kreatywniejszego pomysłu nie miałeś?
H: Nie, ale teraz mam.
Podniosłam pytająco brew. Harry uśmiechnął się szeroko i zbliżył do mnie obejmując moją talię. Po chwili poczułam słodkie usta loczka. Przyciągnęłam go do siebie chcąc przedłużyć pocałunek. Nie miałam najmniejszej ochoty go kończyć. Staliśmy tak chyba minutę. To była zdecydowanie najlepsza minuta w moim życiu.
H: Ko...
C: Ja Ciebie też
H: To znaczy, że zgadzasz się...
Przerwałam mu pocałunkiem.
H: Rozmumiem, że odpowiedź brzmi tak.
Nagle usłyszałam śmiech Sophie.
S: Słyszeliście go?
Z: Chciałem tylko twój numer to tak wiele?
S: No chyba buta. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Możesz zacząć od bycia moim murzynem.
H: Powodzenia stary. Na pocieszenie to Ci powiem, że obydwoje siedzimy w tym gównie.
S: Zapomniałam. Harry znaj moją dobroć. Zwalniam cię z obowiązków murzyna. Mam nowego, ale będzie zabawa!
Z: Od czego zacząć łaskawco?
S: Możesz zanieść moją i
Carolin deski do samochodu. Harry tobie też zanieść?
H: Jeśli łaska.
Z: Jak ja mam niby wziąć 4 deski na raz?!
S: Normalnie! Harry jakoś dawał radę. No chyba, że nie masz jaj i nie potrafisz
Z: Ja nie mam jaj?! Dajcie mi te deski
H: Spróbuj tylko porysować
S: Już gotowy? Idziemy!
Z: Więcej tego nie było?!
S: Masz jeszcze mój kask. Za narzekanie
Z: Ale kotku...
S: A teraz będziesz niósł jeszcze mnie. Trzeba było nie marudzić.
Sophie wlazła mu na plecy zadowolona.
S: Zayn rusz się! Chcę wrócić do domu na noc.
Obserwowałam z Harrym całą sytuację z rozbawieniem.
H: Jeśli łaska.
Z: Jak ja mam niby wziąć 4 deski na raz?!
S: Normalnie! Harry jakoś dawał radę. No chyba, że nie masz jaj i nie potrafisz
Z: Ja nie mam jaj?! Dajcie mi te deski
H: Spróbuj tylko porysować
S: Już gotowy? Idziemy!
Z: Więcej tego nie było?!
S: Masz jeszcze mój kask. Za narzekanie
Z: Ale kotku...
S: A teraz będziesz niósł jeszcze mnie. Trzeba było nie marudzić.
Sophie wlazła mu na plecy zadowolona.
S: Zayn rusz się! Chcę wrócić do domu na noc.
Obserwowałam z Harrym całą sytuację z rozbawieniem.
H: Ciekawe kiedy się
podda?
C: Jeśli mu zależy to się
nie podda. A ty kiedy byś się poddał?
H: Jeśli chodzi o Ciebie…
Chłopak zbliżył się do
mnie i oparł swoje czoło.
H: to nigdy
Zmniejszył odległość
złączając nasz usta w pocałunku. Słyszałam krzyki Sophie.
S: Zayn! Szybciej! Trzymaj
tępo!
Oderwaliśmy się od siebie
i spojrzeliśmy na Sophie wybijającą rytm na głowie chłopaka.
S: Raz, dwa, lewa! Idzie
sobie żołnierz i piosenkę śpiewa. Lewa! Lewa!
Może jednak nie żałuję, że
zdecydowałam się nauczyć jeździć na desce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz