środa, 23 października 2013

Londyn

Cześć wszystkim :) Jestem świeżo po powrocie z Londynu, więc chciałam od razu podzielić się z wami moimi przemyśleniami (albo raczej odczuciami, bo żeby myśleć trzeba mieć mózg, a on już dawno uciekł ze zdrowym rozsądkiem). Prawdopodobnie większość uzna, że ten post jet beznadziejny i go nie przeczyta jednak mam nadzieję, że okaże się on przydatny i ciekawy chociaż części z was. W każdym razie...zapraszam ^^

Jak już wspominałam kilka godzin temu wróciłam z mojego byłego miasta marzeń. Czemu byłego? To długa historia, ale będzie ją łatwiej streścić jak będziecie znać ją od początku. No więc...moja historia o miłości do Londynu o dziwo nie zaczyna się wraz z poznaniem 1D, ale...uwaga uwaga...proszę o werble....CHER LLOYD!!! Niedługo po tym, albo nawet bardzo niedługo, bo zaledwie kilka miesięcy po poznaniu 1D poznałam Cher. Było to pod koniec roku 2011, albo na początku 2012...nie pamiętam dokładnej daty. W każdym razie zobaczyłam jej teledysk do piosenki With Ur Love (jak ktoś nie widział to odsyłam tutaj -->
With Ur Love). Oczarował mnie widok tych pastelowych baloników w kształcie serduszek bla bla bla...a w tle Tower Bridge, Gherkin itd. Widziałam też wiele innych teledysków z Londynem w roli głównej jak np One Thing, albo teledysków które nwm czemu, ale kojarzyły mi się z Londynem (np Heart Skips A Beat). Myślę, że one w dużej mierze wpłynęły na to jak postrzegałam to miasto. Myślałam, że wszystko wygląda tak jak w filmach których (uwierzcie mi na słowo, że nie skończyło się na Love Actually, Notting Hill i innych angielskich komediach z Hugh Grant'em w roli głównej) obejrzałam sporo. Sama już nie wiem czy spodziewałam się, że na ulicach będzie łaził tłum uśmiechniętych ludzi pod przywództwem Cher, w powietrzu będą latały baloniki które wyglądają jak wyciągnięte z bajki o poniaczach (czyt. My Little Pony, czy jakoś tak to szło), z lotniska odbierze mnie sam Harry Styles, a jak będę jechać metrem do hotelu to tuż przy stacji zobacze Olly'ego Mursa tańczącego na wielkiej winylowej płycie...nie wiem...nie mam pojęcia. Londyn z niewiadomego powodu był dla mnie Atlantydą. Marzyłam żeby do niego przyjechać, a co było jak już spełniłam to marzenie?
WIELKIE ROZCZAROWANIE
Pierwszego dnia powiedziałam, że 'im dłużej tu jestem tym szybciej chcę wrócić do Polski', potem na szczęście się przyzwyczaiłam. Do czego? Długo by wymieniać, ale podam kilka przykładów
1. Architektura  i styl w którym utrzymują domy (kibel w ogródku to tylko część nowinek technicznych UK)
2. Gust (o tym się nie dyskutuje, ale bawełniane skarpetki do sandałów w Polsce są niczym w porównaniu do bawełnianych kolorowych skarpetek do lakierowanych butów na obcasie w Wlk. Brytanii)
3. Tłuuuuumy ludzi w centrum, nie tylko miejscowych, ale i turystów (nie mieszkam w małym mieście, więc wiem co to jest tłum na ulicy, znam sytuacje kiedy trzeba 'przepuścić' kilka autobusów, bo nie było miejsca, żeby wsiąść, wiem jakie to wkurzające kiedy nie działa bramka w metrze, a ludzie za Tb się wkurzają, że długo stoisz i nie przechodzisz...), ale to co tam było przeszło moje wszelkie oczekiwania...
4. Kolejki do WEJŚCIA do niektórych sklepów (nie żartuje i myślę, że jest to dobry przykład na to ile tam jest ludzi)
5. Zaniedbanie tego jak coś/ktoś wygląda, chodzi mi o to jak np dbają o domy, ogrody, siebie itp. itd., bo niestety widać, że mają kasę, ale nie wiem, czy nie mają chęci, czasu, czy może braku pomysłu, ale w każdym razie brakuje im czegoś do tego, żeby to wszystko miało ład i skład
6. Śmieci na ulicach (co z tego, że na bramie do Buckingham Palace są złote zdobienia jak pod nią leżą puszki po coli?!)
7. Ceny

Pomijając moje narzekanie-nie byłabym sobą jakbym tego nie napisała-to jest parę rzeczy które mi się spodobało w Londynie i jego mieszkańcach
1. Transport (mimo tłumów na ulicach metro jest mniej zaludnione niż Warszawskie, a o autobusach to nawet nie wspomnę, bo jeżdżą często i jest ich dużo)
2. Wiele ciekawych miejsc można zobaczyć za darmo (teraz tego może nie doceniacie, ale jakbyście pojechały i zobaczyły ceny...np za wstęp do kościoła)
3. Obsługa sklepowa. Prawdopodobnie ten podpunkt jest dla was dziwny, ale mówi się trudno...Chodzi mi o to, że w Polsce jeszcze chyba nie spotkałam się żeby pani w sklepie pytała się mnie jeszcze zanim do niego weszłam jak mi mija dzień, czy mi w czymś pomóc itd. Nie mówię, że w Polsce nie ma sklepów w których tak jest, ale jest tego zdecydowanie mniej niż w UK. Czemu tak mi się to podoba? Czasem zdarzało mi się, że np szukałam czegoś w sklepie, ale nie mogłam znaleźć. Raczej należę do tych wstydliwych osób, które zrobią wszystko żeby tylko nie musieć się odezwać, ale czasem, tak jak np w tym przypadku, nie ma wyjścia i trzeba o coś zapytać kogoś z obsługi sklepu...powiedzcie mi tylko kogo mam zapytać jak w sklepie jest tylko jedna pani za kasą, a przed nią ciągnie się sznur ludzi?! Zdarzało się też tak, że taka szanowna pani ruszała swoje 4 litery tylko jak do sklepu wchodził jakiś dorosły. Czasami takie szanowne panie nie traktują mnie poważnie tylko dlatego, że nie pomyślały o tym, że planuję im zostawić kilka stów na perfumy dla mamy, a myślą sobie od razu, że przyszłam pooglądać, bo przecież mam tylko X lat i moje kosmetyki ograniczają się do tego co dodają do gazet. Nie lubie jak mnie napadają, ale też nie lubię jak chce coś kupić, ale nie jestem pewna ceny, czy czegokolwiek, a nie ma kogo zapytać. Myślę, że to z czym spotkałam się w tamtejszych sklepach było idealne.
4. Ładne parki (takie zielone z drzewkami, nie chodzi mi o płaszcze)
5. Dużo sklepów których nie ma w Polsce, albo są, ale w bardzo małej skali, albo są zaledwie pierwiastkiem tego co w UK. Mam na myśli sklepy takie jak Hollister, Gap, Topshop, Forever 21, Primark, American Apparel, Urban Outfitters, Oasis, Superdrug, Boots i wiele wiele innych.
6. Ceny

Może zauważyliście, ale umieściłam punkt ceny po obu stronach medalu. Czemu? Bo tak jak chyba wszędzie są tam rzeczy które opłaca się kupować i są tam również rzeczy na które nie warto zwracać uwagi. Co opłaca się tam kupować? Przede wszystkim ciuchy, ciuchy i jeszcze raz ciuchy. Pomijając wszystkim znanego z bardzo niskich cen Primarka (na którego też uważajcie, bo nie wszystko jest tam aż tak tanie jak się wydaje, nie wszystko kosztuje tak mało i możecie łatwo wpaść w szał zakupowy i wyjść z torbą pełną ciuchów o łącznej wartości 500zł) można też znaleźć parę fajnych i nie tak bardzo drogich sklepów (nie mówię, że tanich). ALE uwaga na rzeczy które nie są w promocji w sklepach które są w Polsce. Wczoraj byłam w Hollisterze, łaziłam, łaziłam, aż wreszcie znalazłam mega fajną kurtkę, kosztowała ona 99 funtów, czyli 495 zł, miałam cichą nadzieję, że kurtka kosztuje 9 funtów, więc jeszcze raz spojrzałam na cenę i wiecie co zobaczyłam? Na metce oprócz ceny w funtach, euro, dolarach itp. była również cena w zł i wiecie co się okazało? Że kurtka w Polsce jest o 100 zł tańsza niż w UK przeliczając na zł, czyli w języku normalnych ludzi bardziej opłacało by się kupić ją w Polsce (z punktu widzenia osoby która przyjechała do UK na zakupy) niż w Wlk. Brytanii. Ponieważ jestem wielką fanką Conversów chciałam sobie tam kupić kolejną parę. Prawdopodobnie jestem dla większości kolejną próżną osobą, która polubiłą te buty dopiero jak wszyscy zaczęli je nosić, ale cóż...ja swoje wiem. Myślałam też nad kupnem Martensów, ale moje rozmyślania przerwały jakieś dziwne impulsy docierające do mojego pseudo mózgu w Topshopie kiedy to ujrzałam Conversy droższe niż w Polsce o kilkadziesiąt zł. Martensy są droższe o równo 100 zł niż w Polsce. Jeśli nie ma promocji nie warto kupować tam jakiś droższych marek-taki z tego wniosek. Jakby tego było mało drogie jest jedzenie i transport, a bez tego nie da się tam niestety przetrwać :/ To by było na tyle o zakupach

Prawdopodobnie większość Directionerek chciałaby tam pojechać tylko ze względu na to, że UK jest miejscem kultu 1D. Co ja na to? Moim zdaniem nie warto. Z tego co wiem to nie ma tam sklepu 1D World, jest pełno jakiś beznadziejnych gadżetów w innych sklepach, ale moim zdaniem bez sensu jest kupować jakiś dupny zestaw do makijażu 'One Thing' zawierający kredkę do oczu z napisem UAN, sraczkowatą paletę cieni do oczu i nie pamiętam co jeszcze za 100 zł...Jeśli jedziecie na koncert chłopców do UK albo Irlandii to ok. Jak najbardziej jestem z wami, bo też bym chciała, ale jeśli jedziecie do Londynu 'bo One Direction..." to nie jedźcie, bo jedyne  co tam jest z nimi pseudo związane oprócz sterty dziadostwa to reklama Our Moment na Big Red Bus. Mogę wstawić zdjęcie jak tak bardzo chcecie zobaczyć. Nando's też nie jest warte tyle co myślicie. Postarajcie się nabrać trochę dystansu do tego wszystkiego, bo w takim tempie to będziecie chciały spojrzeć na te same budynki co kiedyś patrzało 1D, albo będziecie zwiedzać kible z których babcia syna ciotki matki wójka stryjka zięcia bratowa siostry ojca Niall'a skorzystała kiedyś tam. CHILL OUT

Podsumowując...Londyn już nie kojarzy mi się ani trochę z Cher, 1D, Jessie J, Olly'm Murs'em itd. Kojarzy mi się z tłocznym, zaśmieconym miastem. Kiedyś Harry Styles powiedział, że jego ulubione miasta to Tokio, Londyn i chyba LA. Nie byłam w LA i Tokio, ale po tym co widziałam jestem w stanie powiedzieć tylko jedno 'Gdzie ty masz oczy?!' Przez 5 dni próbowałam spojrzeć na to miasto z jak najjaśniejszej strony. Myślę np, że pogoda nie jest taka zła jak ludzie mówią, ale przez ten czas nie udało mi się ogarnąć jak on może być zakochany w tym mieście?! Mam 3 teorie na ten temat
1) Nie był jeszcze w Polsce. Mówię to zupełnie serio. W Warszawie można jeść z chodnika w porównaniu do Londynu i miasto też nie jest brzydkie.
2) Zobaczył to miasto z innej perspektywy niż ja. On tam mieszka i podejrzewam, że jego dom jest w jednej z bogatszych dzielnic, czyli takiej czystszej, bardziej zadbanej itd. Być może się mylę, bo nie wykluczam opcji, że był tam kiedyś zanim poszedł do X Factor. Jeśli tak było to...
3) Jak duża część anglików nie ma za grosz gustu. Już czuję ten zapach świeżych hejtów...

Możliwe, że część z was po przeczytaniu tego posta uzna mnie za obłąkaną, ale cóż...taka moja opinia, więc możecie się z nią nie zgadzać, ale nie wypowiadajcie się, jeśli nie wiecie o czym mówię. Nie byłyście, nie widziałyście, więc tak na prawdę nie macie pojęcia o czym mówię. Jeśli widziałyście i się ze mną nie zgadzacie to jak najbardziej zachęcam do wyrażenia swojej opini na ten temat. Komentarze mile widziane. Nawet hejty :)





2 komentarze: