Cześć. Mam na imię Louis i mam 16 lat. Pewnie myślicie
sobie, że jestem w kwiecie wieku, przede mną całe życie itd. Otóż nie. Mój czas
dobiega końca. Brzmi jakbym chciał skoczyć z mostu z powodu złamanego serca,
ale niestety znowu jesteście w błędzie jeśli tak myślicie. Nie mam zamiaru
popełnić samobójstwa, a już tym bardziej z powodu jakiegoś tam zauroczenia.
Kiedyś pewnie uznałbym to za wystarczający powód do odebrania sobie życia
jednak jakiś czas temu nauczyłem się, że życie to najcenniejszy dar, który należy
wykorzystać . Co wywołało u mnie taką zmianę? Choroba. Jestem chory na
białaczkę. Dowiedziałem się o tym dawno i oczywiście rozpocząłem leczenie, lecz
choroba postępuje za szybko i w moim przypadku nie da się już nic zrobić.
Jedyne co mogę to wykorzystać czas jaki mi pozostał najlepiej jak potrafię. Nie
chce się użalać nad swoim losem i oczekiwać na ostateczny koniec. Wolę
zachowywać się tak jakbym miał przed sobą całe życie. Staram się nie myśleć o
braku czasu na realizowanie marzeń, o tym ile rzeczy mnie ominie. Myślę jedynie
o tym co się dzieje aktualnie. Żyję chwilą, bo wszystko inne jest niepewne.
Miesiąc temu do domu obok wprowadziła się śliczna dziewczyna
w moim wieku. Strasznie mi się spodobała, ale byłem zbyt tchórzliwy, żeby do
nie zagadać. Wiele razy próbowałem do niej iść i się przedstawić pod pretekstem
chęci poznania nowych sąsiadów, ale na nic się to nie zdało. Tydzień po
przeprowadzce Caroline zaczęła pomagać w kwiaciarni niedaleko parku.
Przychodziłem tam codziennie i kupowałem kwiaty, które dawałem później mamie.
Również codziennie próbowałem zaprosić moją wybrankę na randkę, lecz byłem zbyt
nieśmiały, żeby chociaż się do niej odezwać. Przełom nastąpił kilka godzin
temu, kiedy wpadłem na genialny pomysł. Napisałem na kartce
„Bardzo mi się spodobałaś i chciałbym Cię lepiej poznać.
Spotkajmy się jutro w parku o 12:00. To ja codziennie Cię nachodzę w pracy i
bezczelnie wypatruje z okna ;) Louis xx”
I pognałem do kwiaciarni. Kupiłem róże i poszedłem pod jej
dom. Przyczepiłem liścik do kwiatu i położyłem pod drzwiami. Uśmiechnięty
wróciłem do domu i wypatrywałem z okna dziewczyny. Po jakimś czasie zobaczyłem
jak Caroline podchodzi do drzwi i podnosi zostawione przeze mnie kwiaty i
wiadomość. Dziewczyna przeczytała ją, spojrzała na moje okno i promiennie się
uśmiechnęła. Chyba mi się poszczęściło. Czyżby Caroline odwzajemniała moje
uczucia? Czy uda mi się ją uszczęśliwić? Okaże się za jakiś czas…
(Louis pisze coś w rodzaju pamiętnika w formie listów. Matka
Louisa pokazuje to Caroline)
Odłożyłam zeszyt na łóżko Louisa i z niedowierzaniem
popatrzyłam na jego zapłakaną matkę. Opadłam bezsilnie na łóżko. Po pierwsze,
Louis mnie kocha. Po drugie, ja jego też, a po trzecie to nie zdążyliśmy sobie
tego nawet powiedzieć prosto w oczy. Tak po prostu mnie opuścił. Nie mogłam w
to wszystko uwierzyć. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nie mogę tu
dłużej siedzieć. Sprawia mi to zbyt wiele bólu. Zerwałam się z miejsca i
wybiegłam z domu chłopaka. Poczułam jak potykam się o coś i upadam, a po chwili
czuję, że ktoś mnie trzyma w żelaznym uścisku…
L: Już spokojnie Caroline. To tylko film
C: Jasne! Bądź spokojna jak chłopak którego kochasz nie żyje
i…Co ty tu robisz?!
L: Chyba za bardzo się wczułaś w fabułę. A więc…ja żyje, ty
też, nie jestem chory i mam się bardzo dobrze, ale co do Ciebie to mam
wątpliwości.
C: Nigdy więcej dramatów! Nigdy!!! Jak jeszcze raz coś
takiego wybierzesz…
L: Kotku…to ty wybierałaś film.
C: Mogłeś mnie powstrzymać!
L: Myślisz, że nie próbowałem?! Dobra. Nieważne. Włączam coś
normalnego
C: NEVER SAY NEVER!!!
L: Powiedziałem „coś normalnego”.
C: Piraci z Karaibów!
L: Oglądaliśmy to wczoraj
C: Już wiem. „Gdzie jest Nemo?”
L: Miałem na myśli „Paranormal Activity”, ale to też jest
dobre
C: Albo nie…obejrzymy „Zmierzch”, albo na przykład…
L: Jeszcze jedno słowo i puszczę Titanica
C: Świetny pomysł!
L: No nie wiem. Ostatnio jak oglądaliśmy to się położyłaś na
dywanie i krzyczałaś „Jack! Come back!”
C: Mam Ci przypomnieć jak się za mną chowałeś jak
oglądaliśmy „Inni”?
L: Ja się nie bałem> Ja tylko chciałem się do Ciebie
przytulić, a miejsce za twoimi plecami było takie wygodne…
C: Oj tam oj tam…chodź do mnie mój tchórzu
L: Chodź do mnie moja kochana spazmatyczko
Przytuliłam się do chłopaka najmocniej jak potrafiłam.
C: Nigdy mnie nie zostawiaj!
L: Nigdy Cię nie opuszczę. Jak możesz tak myśleć? Nawet
jeśli Edward mnie przemieni i Jacob będzie próbował mnie dopaść, ja ucieknę na
Latającym Holendrze, znajdę Nemo, zostanę bliźniakiem Biebera to zawsze będę
przy Tobie. Zapamiętaj to sobie. Jestem jak smród w butach. Mnie się nie
pozbędziesz
C: Kocham Cię
L: Ja ciebie też
Louis uśmiechnął się i skradł mi całusa
L: Ale i tak oglądamy to co ja chce!
Never say never : ***
OdpowiedzUsuńostatni-wdech.blogspot.com