środa, 11 grudnia 2013

#21 Louis cz.3

Witajcie :) Co tam u was? U mnie beznadzieja. Mnóstwo nauki, prac domowych i do tego beznadzaiejna sytuacja w klasie :/ Dodaję ostatnią część imagina z Lou ze względu na to, że nie wiem kiedy będę miała chwilę na napisanie czegoś lub chociaż wstawienie jakiegoś starego "arcydzieła". To byłoby na tyle ode mnie. Mam nadzieję, że wam się podobało opowiadanie :) Zapraszam na ostatnią część :)


Wyszłam z pokoju siostry i zeszłam na dół. Otworzyłam frontowe drzwi i tak jak myślałam, zobaczyłam przed nimi Louisa. Chłopak uśmiechnął się do mnie zadowolony ze swojego sukcesu. Naiwny...nie wie co go czeka.
C: Masz 4 minuty na przekonanie mnie, że jestem w błędzie i niesłusznie Cie traktuje.
L: 5 minut
C: Za targowanie będę odejmowała po minucie
L: Ale...
C: 2 minuty. Nie będę z Tobą dyskutować. Mówisz to co chciałeś?
L: Byłem dupkiem
C: No i wreszcie gadasz do rzeczy. Miła odmiana po tygodniu żałosnego jęczenia
L: Możesz nie przerywać?
C: 1 minuta. Za pyskowanie
L: Kobieto! Daj mi dojść do słowa!
C: Miło sie gadało, ale Twój czas już minął.
L: Nie! Zaczekaj. Proszę, to dla Ciebie
Kuźwa. Ten debil wie jak zmiękczyć moje serce. Próbował mi wręczyć moje ulubione kwiaty-Konwalie. Chwila...czy on mnie próbuje przekupić? 


C: W dupe sobie wsadź to zielsko
Obróciłam się i spróbowałam otworzyć drzwi. Niestety nie ustąpiły. Szarpnęłam mocniej, ale drzwi ani drgnęły. W oknie zobaczyłam szczerzącego się Iana. No tak-męska solidarność. Nie byłoby tak źle, gdyby obok niego nie stała Agnes i patrzała na mnie przepraszającym wzrokiem. To już się nazywa spisek. Odwróciłam się w stronę szczerzącego się Louisa
C: Śmieszy Cie coś? Może powiesz co? Pośmialibyśmy sie razem
L: Zdaje sie, że jesteś na mnie skazana
C: Nie jestem
L: Zastanów sie. Nie masz przy sobie nic. Nawet telefonu, portfela, czy kluczy
C: I w niczym mi to nie przeszkadza
L: Masz zamiar czekać aż Cie łaskawie wpuszczą? Życze powodzenia. Wątpie, żeby to szybko zrobili
C: Poczekam. Mam czas
L: Poczekam z Tobą
C: Nie potrzebuje Twojej łaski. Nie musisz ze mną tu siedzieć
L: Nie musze, ale chce
Jego chyba nic nie ruszy. Kiedy wreszcie zrozumie, że może już zacząć szukać nowych przyjaciół? Ten kretyn naprawdę uważa, że to tylko foch? Jakbym walnęła focha to po kilku godzinach prawdopodobnie nie pamiętalibyśmy, że coś takiego miało miejsce. Tym razem jednak było inaczej, więc po co sie wysila, jeśli i tak wie, że to nie pomoże? Faceci...
Westchnęłam bezsilnie wiedząc, że prawdopodobnie Louis nie da mi spokoju dopóki go chociaż nie wysłucham. No cóż. Jednak miał racje. Jestem skazana na jego obecność. Nie byłoby tak źle jakbym miała cokolwiek do roboty. Niestety należę do osób które nie potrafią siedzieć na miejscu i nic nie robić. Zawsze muszę czymś zająć chociażby ręce. Z nudów podświadomie zaczęłam się kiwać na boki.
L: Może byśmy się gdzieś przeszli? Chyba nie masz zamiaru tu siedzieć przez kilka godzin
C: Właśnie, że mam taki zamiar. Za mało czasu spędzałam przed domem, więc teraz to nadrobię. Nigdy nie sądziłam, że te schodki są takie wygodne
L: Gwarantuje, że po kilku godzinach nie będziesz czuła tyłka. Nawet szkolne krzesła są lepsze. Uwierz mi na słowo
C: No dobra. Poddaje sie. Dłużej już tutaj nie wytrzymam
L: To gdzie idziemy?
C: Nie wiem
L: Wesołe miasteczko?
C: Ok, ale stawiasz
L: Jak sobie życzysz, ale pod jednym warunkiem
C: Nadal chcesz sie targować? Zaraz moge nigdzie nie iść, albo w ogóle sie do Ciebie nie odzywać
Chłopak zamknął sie prawdopodobnie w obawie przed następną 'przegraną'. Wesołe miasteczko nie było daleko, więc po kilku minutach drogi weszliśmy na teren naszego ulubionego miejsca w którym spędzaliśmy mnóstwo czasu. Byliśmy czymś w rodzaju stałych klientów. Chyba nigdzie nie chodziliśmy tak często jak tam. Nawet kino nie było przez nas tak oblegane jak park rozrywki. Myśle, że powinniśmy mieć wstęp wolny, albo chociaż jakieś zniżki, bo prawdopodobnie mamy udział w połowie zarobków tego miejsca. Moje jakże głębokie refleksie przerwał głos Lou.
L: Wiesz...ja nie chciałem tego powiedzieć
C: Ale to powiedziałeś
L: Zrobiłem to z nerwów. Nie chciałem Cie zranić. Miałem wtedy coś innego na myśli
C: Louis, nie rozmawiajmy o tym. Nie chce sie znowu z Tobą kłócić. Najlepiej sie zamknij zanim znowu coś palniesz
L: Przepraszam. Rozumiem, że możesz mi nie wybaczyć, ale chciałem żebyś wiedziała, że żałuje tego co zrobiłem.
Chłopak na chwile przystanął i nieśmiało podniósł głowę. Spojrzał na mnie i niepewnie wyciągnął rękę z kwiatami w moją stronę.
L: To dla Ciebie, ale jak nie chcesz to nie musisz tego brać...nie muszą Ci sie podobać...i...
Rozbawiona przerwałam jego nerwową paplaninę.
C: Dawaj to zielsko zanim sie rozmyślę
Louis najpierw spojrzał na mnie jak na wariatke, a zaraz potem uśmiechnął się chyba najszerzej jak potrafił i dał mi bukiecik moich ulubionych kwiatów
C: Skąd ty wziąłeś te chwasty?
Uśmiech na twarzy chłopaka zastąpiła zawiedziona mina. Po chwili spojrzał na mnie zakłopotany
L: Myślałem, że...
Wybuchłam śmiechem. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak zestresowanego. Co mu sie stało? Gdzie ta łajza co zamiast kwiatów dawała mi gałązke, bo 'chciał być oryginalny', a tak na prawdę to nie znalazł nic innego?
C: Żartowałam z tymi chwastami. Są piękne. Dziękuje
Louis odetchnął z ulgą. Aż tak sie mnie bał? Uśmiechnęłam się do niego i stanęłam na palcach, by móc mu podziękować cmoknięciem w policzek. Po chwili zorientowałam sie co zrobiłam. Może nie powinnam była tego robić? Wszelkie wątpliwości rozwiała ręka chłopaka na mojej talii. Mały, dla wielu nic nie znaczący gest, a dla mnie? Uczucie szczęścia i bliskości. Po raz pierwszy tak bardzo się cieszyłam, że mam go przy sobie. Głupia kłótnia, a zmieniła tak wiele. Kilka zdań, a jednak przez nie znienawidziłam najbliższą osobę.
L: Może pójdziemy na rollercoaster?
C: Dobra, ale jak sie zrzygam to będzie na Ciebie
L: Ale tym razem uśmiechniesz się do kamery jak będę kręcił Twoje pawie
C: Jesteś głupkiem
L: I za to właśnie mnie kochasz
Usiedliśmy obok siebie i czekaliśmy aż kolejka ruszy. Po chwili już pędziliśmy z zawrotną szybkością wisząc głowami w dół. Dawno sie tak dobrze nia bawiłam. Może dlatego zdecydowaliśmy, że przejedziemy się po raz drugi, i trzeci...


L: ALE FAZA!!! WIDZE GWIAZDKI
C: Ja pierdziele...przypomnij mi następnym razem, że jak będziesz mówił 'będzie fajnie'-mam Ci nie wierzyć
L: Przecież było spoko. Czego sie czepiasz? O! Patrz! Nad tamtym facetem latają nagie aniołki
C: Owszem. Pierwsze pięć razy było spoko...ale o kolejnej piątce wolałabym sie nie wypowiadać
L: Spokojnie. Na pewno posprzątają twoje bełty i jutro nie będzie po nich śladu
C: Ewentualnie nasze zdjęcia zawisną pod nagłówkiem 'NIE WPUSZCZAĆ'
Straciłam równowage potykając sie o własną noge. Louis złapał mnie w ostatniej chwili
L: No dobra. To co teraz robimy? Może wata cukrowa?
C: Jasne. Świetny pomysł. A potem kolejna seria kolejki górskiej
L: Ok. Zrozumiałem. Coś spokojnego żebyśmy mogli ochłonąć. Odpada kamikadze, samochody, huśtawki, kula na wodzie...
C: Zostaje już tylko basen z piłkami...albo ławka po prawej. To gdzie idziemy?
L: Zdecydowanie basen. Ławka jest dla frajerów
Pokierowaliśmy sie do basenu. Już miałam rzucić się do basenu kiedy za ramie szarpnął mnie jakiś facet w koszulce z logiem parku rozrywki.
F: A ty dokąd? Nie widzisz tej tabliczki? Do 10 roku życia
L: Może jednak dałoby się jakoś nagiąć te przepisy?
F: Czy ja wyglądam na kogoś kto nagina przepisy?
W duchu modliłam się żeby Lou nie odpowiadał, ale na próżno. Po kilkunastu minutach kłótni  Louisa z pracownikami wesołego miasteczka staliśmy pod bramą. Niestety z tej zewnętrznej strony. Jedno jest pewne. Szybko nas tam nie wpuszczą. Spojrzałam na naburmuszonego chłopaka mamroczącego pod nosem wszystkie znane mu obelgi. Wyglądał komicznie. Jak pięciolatek. Na samą myśl sie zaśmiałam
L: Co Cie tak śmieszy?
C: Ty
L: Wiem, że znowu zawaliłem. Nie musisz mi przypominać.
C: Pan Bulwers powraca
L: Nie bulwersuje sie. Po prostu jestem wkurzony. Znowu mi się nie udało
C: Jest coś co Ci sie udało. Zaimponowałeś mi. Nie sądziłam, że aż tak Ci zależy na naszej przyjaźni. Przepraszam, że byłam dla Ciebie taka wredna. To jak? Idziemy do parku?


L: Możemy iść
Po kilku minutach spacerowaliśmy parkowymi alejkami. Nagle chłopak przerzucił mnie przez swoje ramie i pobiegł w nieznanym mi kierunku. Podekscytowanie Louisa zaczęło mnie niepokoić kiedy w oddali zauważyłam fontanne. Lou podbiegł do niej i zaśmiał sie szyderczo. 


L: Mówiłem, że nie chce być Twoim przyjacielem. To prawda. Chce być kimś więcej i chce żebyś patrzyła na mnie tak jak inne dziewczyny. Chce Ci sie podobać. Czy teraz wszystko rozumiesz, czy mam Ci to przeliterować?
C: No nie wiem
L: Byłaby szansa żebyśmy się umówili, ale niekoniecznie jako przyjaciele?
C: No nie wiem
L: Chcesz być mokra?
C: Ok. Zrozumiałam, a czy mógłbyś mnie postawić łaskawco?
L: No nie wiem XD
Chłopak postawił mnie na ziemi, jednak nadal miał nade mną przewage, bo stałam plecami do fontanny i mógł mnie do niej w każdej chwili wepchnąć. Zbliżyłam się do niego oplatając jego szyje rękoma. Kiedy dzieliło nas kilka centymetrów uśmiechnęłam się do Louisa zachęcająco. Chłopak objął mnie w talii i przybliżył się do mnie. Z każdym kolejnym ruchem coraz bardziej zbliżaliśmy się do wody, aż w końcu straciliśmy równowage i CHLUP. Oboje leżeliśmy w fontannie. Niedorozwój zwany potocznie Louisem spojrzał na mnie zakłopotany.
L: Przepraszam ja...ja...nie chciałem. Tak jakoś wyszło i...
C:  Grr...zamknij sie i mnie wreszcie pocałuj!!!
Nim się obejrzałam, poczułam na ustach słodki pocałunek.
L: Czyli, że oficjalnie jesteśmy razem?
C: No...
L: Proooooszę. Spróbujmy
Chłopak klęknął, złożył ręce jak do modlitwy i jęczał coś do mnie, ale go nie słuchałam, bo bardziej mnie w tej chwili martwiła wzrastająca liczba gapiów
C: Uspokój sie, ludzie patrzą
L: Nie wstane dopóki sie nie zgodzisz
C: Louis wstawaj. Nie rób przedstawienia
Słowa podziałały odwrotnie, bo Lou położył sie na brzuchu i złapał za moje stopy błagając o szanse. Cholerny szantażysta. Musieliśmy robić niezłą sensacje, bo niektórzy ludzie robili zdjęcia. Czy oni na prawdę nigdy nie widzieli dziewczyny w stroju miss mokrego podkoszulka i jęczącego chłopaka?
C: Dobra. Możemy spróbować
L: Dziękuje, dziękuje, dziękuje
C: Spokojnie. Zgodziłam sie być Twoją dziewczyną, a nie z Tobą zamieszkać.
L:  Wszystko w swoim czasie. Nigdy nie spotkałem kogoś tak wyjątkowego jak ty
C: A ja spotkałam już 2 którzy mówili tak samo
Louis uśmiechnął się
L: Do trzech razy sztuka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz